Znowu widziałem to spojrzenie.
Było przerażające.. przerażająco piękne
Spływała z niego nie nawieść głupca , który nie wiedział dlaczego chce skrzywdzić najbliższych,
żył tylko rządząc sprawiania bólu , znęcał się i pastwił nad ofiarą.. często nie podnosząc na nią ręki.Jednak do mnie nie trafiały już słowa , zamknąłem się bowiem w pokoju do którego on nie ma wstępu. Bynajmniej tak myślę.
Pewnego dnia , gdy tylko słowa ponownie zaczęły płynąć z jego jego ust , wycofałem się w kąt by nie prowokować wypływu jeszcze większych rezerw adrenaliny która i tak spowiła już jego umysł.
Nie udało się. Spostrzegł że po mimo korony cierniowej którą tkał ze słów , po moich polikach nie spływają sznurki krwawych łez..
I to go rozwścieczyło. Rzucał mną po całym pokoju , bił , kopał...
Tylko raz się odezwałem , tylko raz poprosiłem aby na moment przerwał..na moment..na sekundę.. przestał.. tylko raz o to poprosiłem.. Okazał mi łaskę.
A ja cicho nucąc poszedłem do pokoju , schyliłem się i wyciągnąłem pistolet. Naładowałem go , po woli schodząc po schodach.. Stanąłem metr od Niego i.. przyłożyłem pistolet do skroni.. STRZELIŁEM.Wiem że najbardziej go zabolało to że to nie on strzelił. No i to że musiał posprzątać moją krew z podłogi.
Pamiętaj, czasami jedyną drugą ucieczki jest śmierć - więc zrób to tak aby wszyscy do około o tym mówili.. i przez to cierpieli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz