niedziela, 6 kwietnia 2014

Poeta

                                   

-Zostawcie go!!  Ale już ! – krzyczała Samanta starając się odciągnąć  jednego z chłopaków bijących jej przyjaciela.
-Dobra , pizdeczka dostała już wycisk. Spadamy.-odpowiedział Killer –przywódca grupy która katowała Poetę.
-Nic ci nie jest stary? – spytała Sam  z przerażeniem przyglądając się krwi na twarzy przyjaciela
-I po co się pytasz? Widzisz przecież!- wykrzykną chłopak próbując zachować pozory twardziela jedna robił to bardzo nie udolnie.
-Pytam bo się o ciebie martwię!
-Nie potrzebnie ! Sam sobie poradzę.
-Jak chcesz , dupku… - powiedziała sam odchodząc od pobitego chłopaka.
-Ciemna czekaj ! Przepraszam! – krzyczał chłopak w stronę odchodzącej dziewczyny, lecz ta tylko przyśpieszyła kroku – No pięknie , znowu zawaliłem.- powiedział sam do siebie po czym podjął próbe wstania z ziemi , jednak nic z tego nie wyszło. Dopiero za trzecim razem zdołał wstać.. W miarę własnych możliwości zaczął zbierać swoje rzeczy z krawężnika , drogi i trawnika . Dobrze że telefon i pieniądze na autobus schował w majtki jak tylko zobaczył tamtych idiotów, inaczej musiał by iść do domu pieszo.
Gdy skończył zapinać kostkie ruszył w stronę przystanku autobusowego. Usiadł i zaczął misterną próbę wyżebrania papierosa od przechodzących ludzi. Jak zwykle wszyscy odpowiadali że ma iść do pracy żeby zarobić na fajki lub nie palili po czym , gdy tylko mijali przystanek autobusowy na którym siedział Poeta , odpalali papierosa ze świeżo rozpieczętowanej paczki.
-W dupie mam was wszystkich!! – wykrzykną Poeta do ludzi którzy go minęli.
-I  po co ta agresja ? –powiedział znajomy Metal któremu często oddawał kanapki , wiedział bowiem że tamten żyje na dworcu i ciągle chodzi głodny.-Trzymaj fajka i wstawaj , bo twój autobus już jedzie . Przyłóż sobie coś do tego oka ok. ?  Bo jutro cię nie poznam..
-Dzięki stary. Do jutra , wpadnę po lekcjach na dworzec to pogadamy .
-Spoko. Osiem!
-Osiem!- powiedział poeta po czym wskoczył do autobusu.
Po trzydziestu minutach był już w domu.
- Jestem! – krzyknął- No tak, ale jak zwykle was nie ma kochani rodzice . –powiedział ze smutkiem chłopak, po czym rzucił swoją skórę w kąt i skoczył na górę , pod prysznic żeby zmyć z siebie cały ten syf. Jak zwykle bez kolacji rzucił się na łóżko i zasną.

     -Mateusz !!! Mateusz!! Wstawaj ! My już wychodzimy . Zjedz obiad na mieście  będziemy wieczorem…- Powiedział ojciec Poety jak co dzień budził go tymi właśnie słowami.
-Dobrze ! Na razie tato..- odpowiedział Mateusz po czym poszedł do łazienki , aby ocenić to jak wygląda jego okopana twarz. Stwierdził że bywał gorzej. Tym razem miał tylko lekko pobite oko i rozwalone wargi. Podwinął bluzkę i zobaczył siniaki w okolicy żeber. – E tam, przeżyje,-stwierdził.
Zrobił parę  kanapek , zawiną pieć dyszek które zostawili mu rodzice , postawił irokeza , wciągną glany i wybiegł z domu. Skierowała się w  stronę najbliższego kiosku.
-Dobry, Lm miętowe poproszę .
-12.10. co ci się znowu stało chłopcze?
-Wypadek przy pracy .
-Masz i zmykaj.
 Idąc na dworzec słuchał swoich ulubionych kapel punk rockowych tańcząc pogo i paląc. Uwielbiał wzrok tych wszystkich osób którzy uważali go za nienormalnego. Pewnie zamknęli by go od razu  do szpitala psychiatrycznego i to o zaostrzonym rygorze.
-Dowód tożsamości proszę.- wyrwał go z przemyśleń  głos policjanta.
-Ależ proszę bardzo , panie funkcjonariuszu – odpowiedział sarkastycznie Poeta, podając swoją legitymacją szkolną.
-Pan ma siedemnaście lat?
-A co ? W szkole policyjnej nie mieliście matematyki?
-Grzeczniej proszę. Pan jako osoba nie pełnoletnia nie powinien palić . Niestety musi pan iść ze mną.
-Za jednego szluga chcesz mnie zamknąć?- odpowiedział chłopak tamując wybuch śmiechu.
-Tak właśnie tak, jak pan to ujął.
-Chwilunia ! Oddam się w ręce organów ścigania jak tylko pokaże mi pan paragraf który mówi o tym że nie mogę palić , bo z tego co wiem to zabrania się tylko i wyłącznie sprzedaży wyrobów tytoniowych osobom poniżej osiemnastego roku życia.
-Masz racje gnojku. Puszczę cię wolno jeśli powiesz gdzie je kupiłeś.
-  Pierdol się bucu. Zapomniałem.- powiedział  Poeta po czym odpalił kolejnego papierosa, zaciągną się i wydmuchał go prosto w twarz policjanta  który cały kipił ze złości ale nie mógł nić zrobić chłopakowi. To on teraz był górą.  Z uśmiechem na twarzy Mateusz ruszył dalej .  Gdy był już na dworcu usłyszał „Jebać PUNKÓW”  „jak zwykle Kinder punki chcą mi się podlizać.. ehh te dzieci „ pomyślał Poeta po czym odkrzykną
-Siema Brudasy!
-Ja ci zaraz pokaże Brudasa gnoju! – krzyczał jakiś dres biegnący w jego kierunku.
Dresik wyrzucił do przodu pieść , to był jego pierwszy błąd w bójce. Poeta natychmiast przechwał jego rękę , mocno chwycił za nadgarstek i przekręcił mu rękę na plecy  zakładając mu klamrę policyjną.-Zaraz cię gnojku nauczą szacunku dla pańczurów. – wypowiedziawszy te słowa chłopak puścił rękę tamtego zrobił krok do tyłu chwycił go za tył głowy  i rozbił mu  nos na własnym kolanie.
Już chciał usiąść na przeciwniku i dokończyć tego co zaczął gdy  spostrzegł kontem oka że w jego kierunku biegnie trzech innych dresów . „No nie , tylko nie to” . Pomyślał Poeta po czym puścił się pędę w przeciwnym kierunku do tamtych. Adrenalina przestawała działań i zaczął odczuwać skutki wczorajszej pseudo bójki. Gdy zbiegał po schodach prowadzących do metra tamci byli tuż za nim. Dobiegł to pierwszej ławki . I ku jemu zdziwieniu jego domniemani oprawcy stali jak skamieniali , dopiero po chwili dotarł do niego że za jego plecami stoją Nekto i Metal.
-On pobił naszego kumpla…- powiedział najodważniejszy frajer.
-Ta? A wasi wczoraj pobili go. Krew za krew.-powiedział Nekro gotowy ruszyć na nich gdy tylko zrobią jakiś fałszywy ruch.
-Jeszcze tu wrócimy gnojki.- wycedził tamten po czym odwrócili się i poszli.
-Zapraszamy ! Mamy nowe promocje na bicie frajerów! !- powiedział do niego wyluzowany Metal po czym rzucił w ich kierunku pustą butelką po jabolu.
-Kurde, stary jak to jest że zawsze akurat ciebie chcą bić? – spytał Nekro.
-Ma się to coś nie ? – zażartował Poeta.
-Ta.. ty NA PEWNO to masz..
Nekro też był punkiem . Miał długiego irokeza , czerwon- czarne glany romaneskie koloru bliżej nie określonego , jego znakiem rozpoznawczy były kolczykowane uszy. Koledzy często drwili z tego że wygląda jak krowa dojna z tym pirsingiem.
-Młody a ty nie masz dziś czasem lekcji ? –spytał Metal.
-O kurwa. A chuj z tym , i tak już mnie do szkoły nie wpuszczą.- odpowiedział Poeta.
-A masz jakieś drobne?
-Coś by się tam znalazło.
-To dawaj do sklepu po jakieś zacne winko i  lecimy z tematem .
To powiedziawszy skierowali się w stronę sklepu . Wyszli z podziemia , mijając kilku ludzi  którzy na ich widok przyśpieszali kroku lub zmieniali kierunek swojej trasy tak aby nie minąć tych trzech ohydnych brudasów. Gdy weszli na ulicę Poeta dojrzał Samantę która paliła papierosa na winklu.
-Zaraz przyjdę do was .Zaczekajcie- powiedział Mateusz po czym skierował się w stronę swojej przyjaciółki.
-Ciemna możemy pogadać?
-Możemy.
-Strasznie cię przepraszam, zachowałem się jak dupek.
-Faktom nie zaprzeczysz-powiedziała.
-No słońce no…
-No dobra , ale masz u mnie dług. Jak oko?
-Spoczko. Dlaczego zawsze ludzie się mnie pytają jak oko?  Nie ważne czy mam połamane żebra , nos czy nogę w gipsie , to i tak wszyscy pytają się mnie „jak twoje oko?”  Sam wiesz dlaczego tak jest?
- Wiem, twoje oczy są temu winne. Ich kolor sprawia że człowiek boi się że takie piękno może zostać utracone na zawsze kochany.
- No co Ty ? - powiedział z niedowierzaniem Poeta. - Tak. A teraz może przedstawisz mnie kolegom? Bo chyba im się śpieszy na to wino.. -y...ja wiem, teraz powinienem być w szkole.. ale sama rozumiesz że Dyra by od razu wezwała starych i było by krucho ? - próbował się tłumaczyć, wiedział bowiem że zaraz może usłyszeć kazanie na temat "bo ty jesteś w klasie maturalnej i jedyne..ble ble ble ble" .Nie miał teraz na to ochoty. Miał ochotę napić się. "Nic w tym wprawdzie wyszukanego... gdy jest Ci źle , idź napij się... no ale kurde , pierdole ten indywidualizm na rzecz dobrego taniego nektaru bogów. Ale tylko na dziś. " - Dobra , odpuszczę Ci jak mnie zabierzesz ze sobą. - Ale... Nekro i Metal... Dobra chodź.- burknął niezbyt zadowolony z tego rozwiązania... Ruszyli prosto do znajomych. Chwila niezręcznej ciszy, przywitanie się, i kwestie oficjalne mamy za sobą. - Chce ktoś z was papierosa? - zapytał Poeta, chciał tylko rozluźnić sytuacje, nie spodziewał się pozbycia połowy paczki. - Jak masz to dodaj.. - powiedział Nekro, za nim sięgnęli inni. Trzy papierosy do tyłu. - Ludzie, a może tak oszczędnie? Hajs nie leci mi z nieba. No dobra leci. Żartowałem. - powiedział Mateusz ,odpalając papierosa. - Głupek- powiedziała Sam , przytulając się do niego. "Ta znowu uczepiła się tego ramienia" pomyślał. Weszli do sklepu. Poeta kupił każdemu po butelce wina , jakieś jedzenie i kolejną paczkę fajek. - No ludzie ! teraz się bawić !- wykrzyknął wychodząc ze sklepu, otworzył Jabola tańcząc, skacząc i wrzeszcząc brał kolejne łyki jeden za drugim. Zatrzymał się, wyciągnął papierosa, odpalił. Zaciągnął się. Spojrzał w niebo. - To jest wolność ludzie!!! - wydarł się tak mocno że jego podrażnione gardło zmusiło go do kasłania. - Ty, stary, wolność wolnością , ale dziś grają koncert pod mostem brudaski. Wpadasz? - spytał Metal - Wstępniak będzie? - Będzie będzie... Ja stawiam. - wtrąciła się do rozmowy Sam - Ale mam jeden warunek! Poeta, idziemy pod skejta, tam jest spoko miejsce pod rampami. No i psy nie węszą ,bo to tam same bogate dzieciaki świrują. - Dla mnie spoko. Ekipa lecimy! - Poczuł się gówniarz..- skwitował Nekro, który zdążył już wypić połowę swojego wina i nie pewnie ruszył do przodu. Obawiał się zapewne tego, że droga, przez którą szli, nie była zbyt szeroka a jej lewy bok kończył się rzeką, której woda tak namiętnie do niego szeptała. - Poczuł się nie poczuł, ale ma rację. - Skwitowała Sam, po czym podbiegła do Poety, szarpnęła go i pocałowała - dziś jesteś mój! - Dobra, jutro Ci ucieknę. - Ani mi się waż! - Dziecię moje, alkohol uderzył do główki? - A spadaj! Nie puszczę Cię już. - Ale brak mi tchu! No dobra, już dobra. Nie ucieknę. W szampańskich nastrojach szli dalej. Nekro był już totalnie zalany w trupa. Zaczął rozprawiać sam do siebie odnośnie sensu egzystencji własnych glanów. Tłumaczył im, że nie mogą się dziś rozkleić, bo nie będzie miał w czym pogować. Metal jadł kanapki, które dał mu Poeta. Sam szła dumnie u boku swojego pańczura. Rozpierała ją radość. Długo już polowała jako przyjaciółka na tego gnojka. A dziś nadszedł ten moment! Teraz był tylko jej. Tylko to się dla niej liczyło. Szkołę i ojca alkoholika miała gdzieś. Wiedziała, że przy nim nie zginie. Umiał wydobywać żarcie, alkohol, dragi i fajki z podziemi. Czuła się przy nim bezpieczna. "Ale co jeśli on jutro zniknie?" Pomyślała przełykając kolejny łyk wina, które już jej się kończyło. - Poeto mój, wpadniemy do sklepiku? Winka brak, a głowa trzeźwa... - Ja nie mam już hajsu. - Ale ja mam. - powiedziała uśmiechając się, szturchnęła ukochanego, po czym odbiegła. Ten pobiegł za nią. Szturchali się, popychali, całowali. Powtarzali niebu, że są wolni. Że nie obchodzą ich żadne zasady, że chcą żyć. Niebo w zamian dawało im słońce, które pozwalało im się bawić. Była to jedna wielka transakcja wymienna. Tak to postrzegali, niczym poganie. - Myślisz że coś z tego będzie? - spytał Metal. - Toć , to je Poeta, tego nie ogarniesz. Ale wątpię. Te, masz jeszcze coś na dnie buteleczki? Bo moja już pusta. - odpowiedział Nekro. - Ale stary ja pytam serio! Ta sam się chyba wkręciła... i nie, moja butelka nie jest dla Ciebie. - Jesteś paskudnym zgredem, ty Nazisto. - W tym momencie wszyscy, cała czwórka stanęła jak wryta. Sam wyczuwając co się święci stanęła z boku, puszczając ramie Poety, który naprężył się, gotów skoczyć do gardła i jednemu i drugiemu, gdyby tylko spróbowali ruszyć na siebie. - Coś ty powiedział? Nazisto? - powiedział spokojnie, z delikatnym warkotem w głosie Metal. - A co? Głuchy jesteś? - W tym momencie wszystko mogło się najzwyczajniej w życiu spierdolić. Metal rzucił butelką, która oczywiście nie trafiła jego obecnego przeciwnika, ale nie taki miała cel. Miała po prostu skupić na sobie uwagę, tak aby metal mógł się wbić w ciało tego kolesia. Nici i z tego. Gdy już wyrzucił pięść, która mogła by zgasić jego przeciwnika, zorientował się że leży na ziemi. Nekro o dziwo też. Czyżby im coś umknęło? To wino miało jakiś dodatkowy procent? Kiedy i kto..? A no tak! To Mat, zdążył podciąć go, tak że ten upadł na ziemię, a Nekra wystarczyło po prostu odepchnąć. - I na chuj się wtrącasz? - Powiedział metal podnosząc Się z ziemi. - A po to, że załatwicie to w pogo, nie tu, na ulicy, debile! I jeszcze wino rozlaliście! Popierdoliło was? - Wiesz że ten kutas przegiął i powinien porządnie za to oberwać! - Ale będzie na to miejsce i czas jasne? - powiedział Poeta, cały czerwony. Był po prostu wkurzony, czemu nie można mu się dziwić. Wszyscy już mieli nieźle w czubie, Nekro miał przy sobie trochę kwasu, a Samanta była trzeci dzień na gigancie. Nie wspominając już o tym, że starzy by go chyba zabili, gdy dowiedzieli się w jakim jest stanie i że nie ma go w szkole. - Powiedzcie mi, ja tu jestem do cholery najmłodszy, jestem gówniarz, ale wiem że na ulicy swoich się nie trzaska. Pijecie razem to wyluzujcie, co? Ty Nekro się tak nie gap! Masz przerwę w piciu, aż się nie ogarniesz. A teraz moi mili już bez zbędnej spiny, zapraszam na salony. To znaczy do mnie do domu. Starych nie będzie do poniedziałku, właśnie dostałem SMS. Wpadacie? - A będę mógł kimać u ciebie? - spytał Metal. - Tak , byle nie w pokoju Poety, bo jego łózko jest już zajęte... - powiedziała ni z tego ni z owego Ciemna. - A co ty się tu Aniołeczku tak rządzisz? W sumie, masz racje na koncercie dużo punkóweg będzie to może i coś się do domu sprowadzi....- powiedział Poeta przytulając Sam. - Ale z Ciebie cham i prostak wiesz? Sprowadź mi tylko jakąś a ja już ją nauczę co znaczy Punk Rock. Twoją gitarą przez twoje okno. - Dobra. Mniejsza nie żartujemy już. Metal, spoko jeśli pogodzisz się z Nekro, Nekro jeżeli chcesz wpaść przeproś Metala. Sam, pisz do ludzi że jest impreza u mnie. Za 40 minut dom ma pękać w szwach jasne? - Spoko. Stary przepraszam. Nazistą nie jesteś. Przesadziłem. - Było minęło ..Ale na ścianie na mnie uważaj! - powiedział już uśmiechając się Metal. - No to piona ! - I tym miły akcentem zakończyli kolejny konflikt w ich zgranej grupie. Idąc wszyscy chwiejnym krokiem dotarli do miejsca swojego azylu. Domu Poety. To tu dziś wszyscy mieli tego czego chcieli. Metal miał pełną lodówkę i ciepłą kąpiel, wreszcie. Nekro miał pełen barek, z którego młody bohater pozwolił mu korzystać. Tak po prostu. Sam miała swojego Poetę, a on miał to co lubił - muzykę, alkohol, kilka kartoników kwasu i wszystkie liczące się dla niego osoby. Był z siebie dumny, bowiem wiedział że zapewnia to, czego im brakuje. Nie liczył się z tym jak bardzo jego rodzice będą źli, gdy sprawdzą jego librusa, czy gdy tata dowie się, że Nekrofil właśnie pije jego 10letnią whisky prosto z gwinta nie obchodząc się z tym trunkiem odpowiednio. Liczyło się dla niego tu i teraz. Nic więcej. - Sam , skarbie ty mój, ile masz przy sobie jeszcze pieniędzy? - Do wydania? - spytała Poetę patrząc na niego rozmarzonym wzrokiem - Nie. Ile masz pieniędzy? Starsi zostawili mi jakiś hajs, ale to zostawimy na później. Jak już Metal ogołoci lodówkę z gastro, a Nekro wypije mi cały alkohol. Tak między nami, schowasz jedną buteleczkę do mojego pokoju? Będziemy ją mieli dla siebie - powiedział patrząc znacząco na jej bluzeczkę, która jego zdaniem miała za dużo zapiętych guzików. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. - Schowaj. - odpowiedział poeta nie czekając na żaden ruch jej z jej strony. "Ach te kobiety, zanim Ci taka odpowie to myśli godzinami..ale czym by był bez nich świat? Niczym, tak właśnie. Niczym. To one mają prawo sprowadzać nas na samo dno, tylko po to żeby nas od siebie uzależnić i delikatnie podnosić do góry. Tylko po to żebyśmy myśleli że właśnie im wszystko zawdzięczamy... a może tak po prostu ma być? Przecież nie wiem jak ten świat jest ułożony. Póki możesz odkładaj wszystko w czasie. Pod warunkiem, że Ci człowieku zależy, czaisz stary?" Tak bijąc się ze swoimi myślami skierował swe kroki ku drzwiom. - Poeta tak? To ta domówka u Ciebie, o której wszyscy tyle mówią? Serio? Ma być tu istny rozpierdol emocjonalny. - Powiedział jakiś pańczur który jak widać mało jeszcze o swoim życiu wiedział, bo imprezy u Mateusza bardzo często powodowały zachwianie życia. Nie chodziło tu o alkohol który potrafił się lać litrami. Nie ważne były odgłosy dochodzących dziewczyn, czy hektogramy marihuany, która wypalana była w kotłowni, która na imprezach służyła za palarnie. Chodziło o rozmowy, dysputy. To było esencją tych imprez, które odbywały się w tym domu. Cały klimat tworzyli ludzie. Brzydcy, źli i szczerzy. Nie ograniczali się muzyką czy wyglądem. Każdy z nich miał zazwyczaj inny wygląd, inne poglądy. To właśnie poeta miał decydujący głos. To on kończył dyskusję, gdy wszyscy wybijali się ponad rozmowę. Tylko i wyłącznie po to żeby nie doszło do rękoczynów. Nie chciał bójek, chciał spokoju. - Tak to u mnie, wpadaj, jak nie masz swojego alko to skieruj się do Nekro. Jest pierwszy, ja się miziam jeszcze chwilę z Sam, Metal bierze kąpiel, trochę mu to zajmie, więc nie powinieneś mieć problemu ze skumaniem który to. - powiedział poeta wpuszczając go do domu. - A , i od teraz ty otwierasz drzwi. Wpuszczaj wszystkich oprócz psów i nazioli. Umiesz ich rozpoznać? -Yyy..chyba tak - odpowiedział nowy, który był lekko zagubiony w słowotoku gospodarza. - To spoko. Ja i Sam udamy się na górę. Jak chcesz bakać to do kotłowni. - Okej okej. Poeta odwrócił się na pięcie po czym skierował swe kroki ku Wieczorowej Ukochanej, lecz nim dotarł do niej, skręcił nieco z trasy ku Nekro, a właściwie barkowi który miał w sobie bardzo dużą ilość procentów, która nie mogła się przecież zmarnować. - Co teraz pijesz? -zapytał. - Eeee... wiesz w sumie, to mam taki problem, każda z nich - wskazał na butelki za barem - patrzy na mnie i mówi "teraz mnie otwórz', a wiesz... .znasz mnie... nie chcę nikogo gloryfikować i chyba już nie piję. - To wiesz co? pomogę Ci. Sam, skarbie ty mój, przynieś no trzy kieliszki. A ty czekaj moment. - To mówiąc pobiegł do swojego pokoju po Bongo. Wiedział, że to odpowiedni moment by je odpalić. - Idziemy do palarni, bierz jakiekolwiek dwie butelki, jeśli nie możesz się zdecydować to zamknij oczy i złap dwie pierwsze. - No spoko! - powiedział Nekro po czym właśnie zachował się według instrukcji Poety.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz