niedziela, 6 kwietnia 2014

Prolog

20 lat wcześniej.

Wstając z łóżka X mocno się przeciągnął.
Zaczyna się kolejny dzień jego życia.
Ubrał się, zjadł śniadanie , poszedł do łazienki. Wszystkie te czynności  powtarzał każdego dnia , jak każdy człowiek na ziemi. No prawie każdy.
Gdy był dzieckiem to wszystko robiła za niego, ukochana matka. Czuł się za pewne bezpiecznie gdy siedział na jej kolanach świeżutki i przewinięty , cały czas słysząc głos swojej matki mieszający się z muzyką Mozarta. Niestety. Był za malutki , a w jego życiu wydarzyło się wiele zbyt wiele aby mógł pamiętać tak radosne chwile.

Wszystkie te poranne czynności nie były dla X-sa niczym wyjątkowym , nie zwracał na nie kompletnie uwagi , dlatego też nie zauważyła że z kranu leci woda. Najzwyczajniej zapomniał go zakręcić.
 Nie  sprawdzając czy wszystko jest wyłączone otworzył drzwi i zbiegł ze schodów , kierując się w stronę sklepu.

Idąc , nie przeglądał się absolutnie niczemu. Nie obchodziły go żółto czerwono liście na drzewach symbolizujące  nadchodzące stany lękowe i depresje. To wszystko go nie dotyczyło. On po prostu brnął dalej ulicą , od sklepu dzielił go tylko dwie przecznice.
Gdy stał na przejściu dla pierwszych , poczuł się dziwnie. Stracił cała pewność siebie , poczuł zimny powiem wiatru… „Ten wiatr nie jest zimny… on jest przerażająco zimny… jak ludzkie ciało gdy już zaczyna gnić… „ pomyślał stojąc. Jego ciało drgało tak jakby przechodził przez nie prąd o małym ciśnieniu , takim jak dzieci bawią się psując zapalniczki. Jego czas dynamicznie spowolnił się. Ludzie przechodzący przez przejście się zatrzymali , nie dochodził do niego dźwięk samochodów ani migawki zielonego światła. Usłyszał tylko drobny hałas .. tak jakby ktoś właśnie wystrzelił z pistoletu. Szósty zmysł znowu go nie mylił. Jakiś urojony terrorysta rozpoczął strzelać do ludzi. „beznadziejnie. Po zabija wszystkich.” Pomyślał X. Szukał wzrokiem tego gnojka. W przeciwieństwie do innych którym adrenalina zwiększyła się niemal do krytycznego poziomu on zachował spokój. Nie biegł i nie krzyczał nigdzie. Przykucną tylko przy zaparkowanym samochodzie. Delikatnie się wychylił gdy rozległa się kolejna seria strzałów. Tym razem jego sokoli wzrok nie oszukał go. Koleszka był oddalony od niego o około dwustu metrów, siedział na dachu garażu. „ehh…zabić go to mało/ „.
Korzystając z okazji gdy tamten przeładowywał X wstał i szybko zabiegł garaż z drugiej strony. Poczekał chwilę by uspokoić oddech , po czym jednym susem wskoczył na daszek. Osobnik z pistoletem który miotał kulami męczeńskiej śmierci był tak pochłonięty wybieraniem swoich ofiar że nawet nie zauważył że ktoś nad nim stoi. Na szczęście o tej porze roku cień nie jest tak intensywny jak latem , co pozwoliło panu zbawicielowi postać nad swoją ofiarą nim ją zabije. PO jego głowie plątały się różne myśli. Zastanawiał się dlaczego ten to robi. Dlaczego chce zadać innym swój ból ? Dlaczego tak uważnie wybiera osoby ubrane tylko w czarne płaszcze i jeansy? Czyżby to był jego seksualny fetysz? A może zawsze chciał mieć te właśnie rzeczy a nie było go na nie stać? Nie , to ostatnie jest raczej nie możliwe. W końcu miał pistolet. A jest on drogi  , zwłaszcza jeśli kupił go na czarnym rynku.
„dość. Zaczynam rzeź psychiki” .  Przechodząc  do przodu z całej siły kopnął pistolet , a właściwie rękę w której ON go trzymał. Wróg był zdziwiony , widząc pistolet który spada z dachu , był zdziwiony bólem który poczuł na swej dłoni. Nie posiadając przedłużenia ręki , którym mógł zabić był słaby i bezbronny. Na jego twarzy , która natychmiast stała się biała jak mleko , malował się obraz rozpaczy. Bał się tego człowieka który z takim spokojem podszedł do niego i bez zbędnych ceregieli kopną w jego broń. Nie bał się jej. Nie bał się broni ? Czy nie bał się śmierci? Kiedy tu wszedł ? Jak długo…  te i inne pytania wiły się w jego głowie. Jedna wyprzedzała drugą. Gonitwa myśli … gonił oddech.. bał się że teraz zginie. ON Zginie. A nie inni. To takie przykre.

X wymierzył swojej nowej ofierze kilka kopnięć. Tylko po to by ją skruszyć, zastraszyć i po to by zaczęła się go bać. Gdy próbował podnieś się , X cofną się i wymierzył mu ostatniego kopniaka . Usłyszał z daleka  dźwięk syren , dlatego też zrzucił nieprzytomne ciało degenerata z dachu na żwir , który był komuś za bardzo potrzebny. Podszedł i złapał pistolet.  Schował go odruchowo pod pasek od spodni , mocując go tak aby nie spadł ani mu się przez przypadek nie wysunął. Wszystko to kamuflował za pomocą swojej kurtki , której długość była nad przeciętna i idealnie nadawała się do tego czynu.


Rozejrzał się nerwowo.. policja , karetki.. wszystko już było na miejscu. Pora brać nogi za pas. Założył sobie na plecy tego niedorajdę który tak łatwo dał się skopać do nie przytomności i ruszył w bloki. Miał o tyle dobrze , że znał całą okolicę i wiedział się którędy najszybciej dostać się do pobliskiego postoju Taksówek. Szedł ciągle tylko przed siebie. Nie interesowało go nic i nigdzie się nie rozglądał. Wiedział że wygląda już zbyt podejrzanie. ….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz